niedziela, 29 kwietnia 2018

Żyję

Ech jak zwykle postanowienia sobie, a życie sobie, wciąż sobie obiecuję, że będę pisać regularnie, po czym wychodzi jak wychodzi, Przy czym ostatnio, od kilku miesięcy mam ciężki czas, balansuję na krawędzi depresji, póki co chyba daję radę, ale łatwo nie jest. Staram się jak najwięcej wychodzić z domu, czasem tak bardzo mi się nie chce, ale sama sobie daję kopa w zadek i biegnę.
Z czytaniem też nie jest najlepiej, w 2017 przeczytałam trochę mniej niż w 2016, a w tym to już masakra, ale może potem będzie lepiej, zawsze w marcu - kwietniu jest słabo, bo hurtowo dziergam koszulki na jajka na Wielkanoc, charytatywnie rzecz jasna, czyli pieniądze idą zazwyczaj na jamniki czy inne psie biedy.

Ale poza tym to robótkowo też nie jest dobrze, niby coś powoli dłubię, ale jakoś nic nie mogę skończyć, totalna porażka. Poza tym już trzeci raz w tym roku jestem chora, ja żelazna lady, która nie chorowała, nie wiedziała co to lekarz, najwyżej 1 -2 razy jakiś katar, no nie wiem co się dzieje, chyba to ten wredny Pesel? No a jak już wspominam o Peselu, to w związku z nim zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to życie już za mną, już nic mnie nie czeka, no najwyżej to jedno, co czeka każdego z nas :(

1 komentarz:

  1. "Słoneczko świeci...
    Wszyscy umrzemy!" :-P
    Jak nie czeka? Czeka! Nowe książki, nowe motki, nowe ludzie ;-) A do starych ludziów i psów zawsze na herbatę (czarną!) zapraszamy :-D

    OdpowiedzUsuń