niedziela, 29 kwietnia 2018

Julita Strzebecka "Nakarm mnie"

Julita Strzebecka "Nakarm mnie"
Joannę poznajemy w czasie, kiedy walczy ze swoją słabością – objadaniem się.
W wyniku kilku decyzji i zbiegów okoliczności kobieta spotyka na swojej drodze Wiktora. Mężczyzna osacza ją...
Wiktor – lekarz bariatra, początkowo ukrywa swoje preferencje. Należy on do specyficznej grupy społecznej zwanej feedersami (wypasaczami, tuczycielami, dokarmiaczami). Traktują oni kobiety jak przedmioty – nośniki fetyszu, jakim jest tłuszcz. Manipulują nimi, czynią z nich kaleki, a wszystko po to, żeby zaspokoić własne, wypaczone potrzeby. 


"Nakarm mnie"  to debiut Julity  Strzebeckiej, mocny debiut muszę przyznać. Niby większość z nas  z nas słyszała coś o feedersach, czyli wypasaczach, ale tak raczej na pograniczu bajek, no bo kto chciałby być grubym potworem, który najada się do granic możliwości, nie może się o własnych siłach ruszać, a tym bardziej kogo normalnego taki potwór mógłby podniecać?
Joanna jest kobietą na stanowisku, dobrze sytuowaną, docenianą w pracy, która ma jednak pewną słabość - jedzenie, bez umiaru pochłania słodycze i nie tylko, którymi objada się, próbując w ten sposób rekompensować sobie brak życia osobistego, samotność. Wiktor to lekarz bariatra, czyli specjalista pomagający pacjentom walczyć z nadmierną wagą, przy czym  jego prywatne preferencje zdecydowanie kolidują z zawodowymi, bo Wiktor jest feedersem. Joanna nie radząc sobie ze swoim uzależnieniem, które nie tylko szkodzi jej wyglądowi, ale i wpływa rujnująco  na zdrowie postanawia poszukać pomocy w poradni bariatrycznej, niestety ma pecha i trafia na Wiktora. Wiktor pod pozorem pomocy próbuje uzależnić od siebie Joannę, przekonać ją, że tylko tyjąc zyskuje na urodzie, może być kochana. Czy mu się to uda? Aby się tego dowiedzieć warto przeczytać książkę, chociaż nie jest to łatwa lektura, opisy pasienia nieszczęsnych podopiecznych przez feedersów budzą niesmak i obrzydzenie, normalny człowiek nie jest w stanie zrozumieć mechanizmów takiego działania, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy modna jest szczupłość, ludzie wiecznie katują się dietami, gimnastyką. Nie powiem, ja też kocham słodycze, ale na pewno nie zjadam ich w takich ilościach, a lektura książki mocno mi dała do myślenia, przeczytajcie, polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz