niedziela, 5 sierpnia 2012

Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką. Bogusia"

Opis i zdjęcie okładki ze strony Merlina:

"Nie wiem, dlaczego mój wybór padł na to miasteczko. Może spowodowała to sympatyczna nazwa - Pogodna - miejscowości między Kołobrzegiem a Koszalinem, przez którą dziwnym trafem przejeżdżałam? A kto nie chciałby mieszkać w Pogodnej? Może mały, zadbany ryneczek, otoczony przedwojennymi kamieniczkami, a może czarny kot na parapecie okna jednej z nich, okna, w którym widniała odręcznie napisana tabliczka "Do wynajęcia - wiadomość w spożywczym" - sprawiły, że zaparkowałam wynajętego golfa pod kamieniczką, trzasnęłam dziarsko drzwiami i udałam się do wskazanego sklepu dopytać o warunki najmu.

Tego dnia zaczęła się moja wielka przygoda, choć oczywiście nie miałam o tym wtedy pojęcia.

Bogusia otwiera w małej nadmorskiej miejscowości sklepik z różnościami - aniołki, akwarelki, porcelanowe figurki zapełnią półki, a oprócz tego dla przyjaciół i gości na stolikach staną talerzyki z domowymi wypiekami i filiżanki z gorącą czekoladą - oto marzenie Bogusi. Sklepik z Niespodzianką i jego urocza właściciela przyciągają najciekawsze osobistości Pogodnej: piękną i humorzastą tap madl - Konstancję, energiczną femme fatale - Adelę, zagubioną panią weterynarz - Lidkę, dobrą duszę miasteczka - Stasię... Wkrótce tworzy się krąg kobiet, które smakując na pięterku sernik królewski i aromatyczny napój, dzielą się smutkami i radościami życia. Oprócz barwnych losów mieszkańców Pogodnej autorka gwarantuje wzruszenia, emocje, miłość i nienawiść. Poszukiwanie własnej drogi i własnego miejsca w życiu. Problemy zwyczajne i niezwyczajne. Małe radości i smutki. I oczywiście dużo, dużo słodkości."

Książkę czytałam rok temu, krótkie wakacje na działce spędziłam z 3 książkami KejtM, ale ponieważ teraz pojawiła się część druga „Sklepiku” nie mogłam odmówić sobie przyjemności ponownego jej przeczytania, przypomnienia sobie zdarzeń i postaci, z którymi ponownie miałam spotkać się w części drugiej.
I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? Czyż to nie ono spowodowało, że samolot Bogusi, wracającej do domu z praktyk w Holandii zamiast w Warszawie wylądował w Szczecinie? I nie ono kazało jej jechać do Warszawy wynajętym samochodem zamiast pociągiem i zatrzymać się w rynku Pogodnej, małego miasteczka między Kołobrzegiem i Koszalinem, gdzie czekała na nią zabytkowa kamieniczka do wynajęcia, której Bogusia nie umiała się oprzeć? Zamiast planowanej kwiaciarni w Warszawie Bogusia właśnie w Pogodnej otwiera swój sklepik z niespodzianką – z „kurzołapkami”, jak je nazywa, czyli ozdóbkami z duszą, ale ponieważ w tak małej miejscowości popyt na dekoracyjne drobiazgi nie jest zbyt duży, aby móc się utrzymać, otwiera także kawiarenkę z czekoladą do picia i pysznymi wypiekam z przepisów swojej mamy. W Pogodnej Bogusia znajduje swoje miejsce do życia, przyjaźń, a może i miłość? Bogusia to przesympatyczna osóbka, szybko adaptuje się w miasteczku, poznaje mieszkańców, ich losy, prowadzi swój sklepik, przeżywa wzloty i upadki, jak to w życiu, ale zawsze, w każdej sytuacji może liczyć na przyjaciółki – Lidkę, Adelę i Stasię. Oczywiście, jak w każdej książce Kasi, jest tu poruszony jakiś problem społeczny – tym razem depresji, na którą zachorował ojciec Bogusi, każdemu z nas, kto bezpośrednio nie zetknął się z tą chorobą, wydaje się, że z depresji łatwo wyjść, trzeba tylko chcieć, wziąć się w garść, ale jak się okazuje, to nie takie proste, depresja to choroba duszy, z którą nie tak łatwo samodzielnie dać sobie radę, potrzebna jest tu zarówno pomoc lekarska, jak i pomoc i zrozumienie najbliższych. Może dzięki tej książce inaczej spojrzymy na chorych na depresję, może spróbujemy im pomóc?
Książkę czyta się rzecz jasna jednym tchem, trudno nie polubić jej bohaterek, chciałoby się zamieszkać w takiej urokliwej miejscowości jak Pogodna, zaprzyjaźnić się z Bogusią, Lidką, Adelą i Stasią. Możemy także we własnej kuchni wypróbować przepisy na podawane w Bogusinym sklepiku smakołyki, bo autorka podaje nam kilka przepisów. Książkę oczywiście polecam, no ale ja należę do grona gorących wielbicielek tej autorki i kocham wszystko, co wyszło spod jej pióra ( to znaczy klawiatury chyba raczej).
Jednym tylko zdaniem Kasia podpadła mi mocno…. „ Gdyby miała lat czterdzieści zwiewne, dziewczęce sukienusie pewnie by sobie darowała” – no nie, to jak się przekroczy 40 to już tylko spodnie, albo damulkowate garsonki pozostają? Ja się z tym absolutnie nie zgadzam, kocham letnie zwiewne, kolorowe sukienki i będę je nosić zawsze, chyba że….. przestanę się w nie mieścić ;-)

1 komentarz:

  1. Niestety nie mam czasu na czytanie książek, zresztą wiesz dlaczego:))) Dzięki Tobie jednak mogę sobie zaliczyć parę pozycji jako przeczytane, hi, hi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń