poniedziałek, 30 maja 2011
"Efekt kobiety" - recenzja
"Efekt kobiety" Małgorzata Kalinowska, książka przeczytana dzięki akcji "Włóczykijka" i wydawnictwu Novae Res.
Z notki o książce:
"Efekt kobiety opowiada...
...O zgłębianiu sensu życia, mocowaniu się z egzystencją, odkrywaniu innego niż narzucony kobiecie los, gdzie jest ona podporządkowana mężczyźnie...
...O ucieczce od rutyny - nawróceniu, spełnionych nadziejach,
a także o odkrywaniu mistyfikacji, kłamstw i prawd...
...O poznawaniu nowych światów, odmiennych od tych,
w których dotąd żyła...
Łaknęła go coraz bardziej, łaknęła nieoczekiwanych, nieznanych jej dotąd dreszczy, spadających na nią niczym lodowate ogromne krople wody, rozbryzgujące się echem w pamięci. Jej dotychczasowe doznania były tylko krótkimi, nic nieznaczącymi, bezbarwnymi spazmami... Nikt nie całował jej, szepcząc jednocześnie, jakby wkładał swoje myśli w jej usta, które zdawały się nabierać smaku i kształtu. Te pocałunki były jak wzorzysty chłodny jedwab, połyskujący na tle błękitnego nieba.
...O miłości...
Małgorzata Kalinowska z zawodu jest ekonomistką, a z zamiłowania podróżniczką, malarką i poetką. Zadebiutowała tekstami w młodzieżowej gazecie „Sztandar Młodych”. Efekt kobiety jest jej pierwszą dużą formą prozatorską. "
Małgosia jest piękna, zgrabna, bogata, otoczona tłumem wielbicieli, ale nie ma szczęścia ani do mężczyzn, ani do przyjaciółek. Mąż znęca się nad nią psychicznie, ale i fizycznie i zdradza ją z każdą napotkaną kobietą, szczególnie z prawie wszystkimi jej przyjaciółkami, z jedną nawet będzie miał dziecko. Małgosia wiele lat wybacza mu wszystko, usprawiedliwia wszystkie jego postępki, ukrywa problemy przed bliskimi. W końcu jednak ma dosyć, rozwodzi się z mężem, spotyka mężczyznę, który kocha ją bezwarunkowo, chce z nią być, ale ona..... nie potrafi go pokochać. W międzyczasie okazuje się, że Małgosia ma raka, udaje jej się zwyciężyć chorobę, ale w szpitalu zakochuje się w swoim lekarzu, który niestety jest żonaty. Bohaterka miota się między 3 mężczyznami - bo podejmuje też próbę powrotu do męża, który na wiadomość o jej chorobie dochodzi do wniosku, ze ją kocha i chce z nią być, szkoda, że dobrych chęci nie wystarcza mu na długo. Jak się to wszystko kończy nie będę oczywiście ewentualnym czytelnikom zdradzać. Jakie są moje odczucia po tej lekturze? Przede wszystkim, trochę ciężko mi się czytało, bo autorka "bez ostrzeżenia" przeskakuje z czasu do czasu, chwilami trudno zrozumieć o co w tym momencie chodzi, co kiedy się zdarzyło. Nie rozumiem wyborów Małgosi, próby powrotu do męża, znoszenia fałszywych przyjaciółek, ja zapewne postępowałabym inaczej, no ale to jej życie i jej decyzje! Książkę polecam, ale generalnie paniom, raczej nie jest to lektura, która mogłabym spodobać się panom, mimo sporej dozy erotyki!
sobota, 14 maja 2011
Targi Książki
Tak jak zapowiadałam wybrałam się dzisiaj na Warszawskie Targi Książki. Szczerze mówiąc, nie nastawiałam się na jakieś wielkie zakupy - ze względu na ceny książek rzecz jasna, chociaż gdyby trafiła się okazja cenowa, to czemu nie! Taka okazja trafiła się na stoisku wydawnictwa Nowy Świat - miły pan sprzedający zachęcał do targowania - jak targi to targi ( a nawet targował się za klientów), więc się potargowałam i nabyłam kilka książek za 60 zł - cena okładkowa 111!
Nabyłam też książkę za 5 zł (warto poznawać nowych autorów):
A także książkę nieznanej mi wcześniej autorki, która akurat podpisywała swoją książkę:
Ciekawe, czy po tych zakupach powiększy mi się (wcale nie małe) grono ulubionych autorek?
I to by było na tyle jeśli chodzi o zakupy. Z domu zabrałam kilka książek, aby zapolować na autografy autorek, które do ulubionych zaliczam już od pewnego czasu:
A tutaj autorki:
1. Pani Katarzyna Michalak (jestem pod urokiem Pani Kasi, jest doprawdy tak sympatyczną i ciepłą osobą, że już rozumiem dlaczego tak lubię jej książki)
2. Pani Agnieszka Podolecka (z którą miałam okazję zamienić kilka słów o jej nowej książce "Żar Sachelu" i obiecałam, że zamieszczę na blogu recenzję tej książki)
3. Pani Olga Rudnicka (kiedy tak młoda osoba zdążyła napisać tyle książek?)
4. Pani Małgorzata Gutowska - Adamczyk (też chwilę sobie miło porozmawiałyśmy, jako że mieszka wdzielnicy w której spędziłam dzieciństwo i młodość ....)
W planach miałam jeszcze zdobycie autografu Andrzeja Pilipiuka, do którego robię już drugie podejście, ale niestety, ze względów rodzinnych nie dotarł na Targi, więc nic z moich planów nie wyszło, ale nie tracę nadziei, do trzech razy sztuka?
Słyszę dookoła narzekanie na poziom czytelnictwa w naszym kraju, ale chyba nie jest aż tak źle, skoro na targach były takie tłumy ludzi, chwilami trudno się było przecisnąć, a większość dźwigała większe lub mniejsze torby książek.
W barku można było posiedzieć na siedzisku w kształcie bardzo apetycznego stosiku książek:
Na koniec pochwalę się swoimi zdobyczami zakładkowymi, na każdym stoisku było ich po kilka, więc wzbogaciłam się w ....... kilkadziesiąt, chyba zostanę kolekcjonerką!
Do domu wróciłam ledwo żywa, bo nadźwigałam się książek, nachodziłam się bardzo dużo, ale pełna wrażeń i naładowana pozytywną energią. Chętnie poznałabym jeszcze kilka z ulubionych autorek - na przykład Mariolę Zaczyńską i Maję Kotarską, ale niestety nie było ich na targach, może za rok?
Nabyłam też książkę za 5 zł (warto poznawać nowych autorów):
A także książkę nieznanej mi wcześniej autorki, która akurat podpisywała swoją książkę:
Ciekawe, czy po tych zakupach powiększy mi się (wcale nie małe) grono ulubionych autorek?
I to by było na tyle jeśli chodzi o zakupy. Z domu zabrałam kilka książek, aby zapolować na autografy autorek, które do ulubionych zaliczam już od pewnego czasu:
A tutaj autorki:
1. Pani Katarzyna Michalak (jestem pod urokiem Pani Kasi, jest doprawdy tak sympatyczną i ciepłą osobą, że już rozumiem dlaczego tak lubię jej książki)
2. Pani Agnieszka Podolecka (z którą miałam okazję zamienić kilka słów o jej nowej książce "Żar Sachelu" i obiecałam, że zamieszczę na blogu recenzję tej książki)
3. Pani Olga Rudnicka (kiedy tak młoda osoba zdążyła napisać tyle książek?)
4. Pani Małgorzata Gutowska - Adamczyk (też chwilę sobie miło porozmawiałyśmy, jako że mieszka wdzielnicy w której spędziłam dzieciństwo i młodość ....)
W planach miałam jeszcze zdobycie autografu Andrzeja Pilipiuka, do którego robię już drugie podejście, ale niestety, ze względów rodzinnych nie dotarł na Targi, więc nic z moich planów nie wyszło, ale nie tracę nadziei, do trzech razy sztuka?
Słyszę dookoła narzekanie na poziom czytelnictwa w naszym kraju, ale chyba nie jest aż tak źle, skoro na targach były takie tłumy ludzi, chwilami trudno się było przecisnąć, a większość dźwigała większe lub mniejsze torby książek.
W barku można było posiedzieć na siedzisku w kształcie bardzo apetycznego stosiku książek:
Na koniec pochwalę się swoimi zdobyczami zakładkowymi, na każdym stoisku było ich po kilka, więc wzbogaciłam się w ....... kilkadziesiąt, chyba zostanę kolekcjonerką!
Do domu wróciłam ledwo żywa, bo nadźwigałam się książek, nachodziłam się bardzo dużo, ale pełna wrażeń i naładowana pozytywną energią. Chętnie poznałabym jeszcze kilka z ulubionych autorek - na przykład Mariolę Zaczyńską i Maję Kotarską, ale niestety nie było ich na targach, może za rok?
piątek, 13 maja 2011
Książki
Ten wpis opublikowałam wczoraj, ale jakaś awaria bloggera spowodowała jego zniknięcie, ciekawe czy wróci i będą dwa? A oto on:
Wczoraj oddałam "Wyspę" w ręce następnej we włóczykijkowej kolejce osoby - Jjjon. Ponieważ mieszkamy w jednym mieście, uznałam, że zamiast wysyłać książkę pocztą miło byłoby, spotkać się, pogadać i przekazać książkę osobiście. Jjon też wyraziła ochotę na spotkanie, umówiłyśmy się niedaleko jej pracy, przekazałam książkę:
Oczywiście na samym przekazaniu się nie skończyło, wypiłyśmy razem herbatkę, miło pogawędziłyśmy i stwierdziłyśmy, że mogłybyśmy tak częściej, w związku z czym uprzejmie uprasza się SPOPA-owe władze, o odpowiednie kształtowanie kolejki ;-)
Na koniec odwiedziłyśmy razem fajną pasmanterię na pobliskim bazarku, nabyłyśmy piękne niteczki, no i niestety trzeba było się rozstać, bo Jjon musiała wracać do pracy. Spotkanie było naprawdę BARDZO sympatyczne, miałyśmy masę wspólnych tematów i niecierpliwie czekam na jeszcze!
Właśnie rozpoczęły się Warszawskie Targi Książki, jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie, planuję wybrać się tam w sobotę, może uda mi się upolować jakieś autografy, bo sporo lubianych przeze mnie autorek ma podpisywać swoje książki. Przy tej okazji wspominam oczywiście Kiermasze Książki sprzed lat, wtedy to była często jedyna okazja upolowania wielu, na codzień w księgarniach nie występujących pozycji. Teraz trudno w to uwierzyć, ale ceny książek wtedy nie były problemem, tylko ich zdobycie, w księgarniach bez znajomości nie było szans. Jakie to było szczęście wracać do domu z zapasem lektury na rok (czyli do następnego kiermaszu), tego dzisiejsza młodzież nie jest w stanie pojąć. W sumie to miało swój urok, te tłumy ludzi, bieganie do stoiska do stoiska - tu "rzucili" akurat to, tam coś innego.... Pamiętam jak wracałyśmy kiedyś z przyjaciółką z kiermaszu autobusem do domu, czytałyśmy świeżo nabyte książki Joanny Chmielewskiej i ryczałyśmy ze śmiechu, wzbudzając sensację wśród współpasażerów. Ech, łza się w oku kręci, przyjaciółka daleko, ceny książek zwalają z nóg...
Książki..... te papierowe, prawdziwe.... bez nich nie da się żyć. Te wszystkie e-booki, książki elektroniczne to zupełnie nie to samo, mnie czytanie na ekranie zupełnie nie pociąga! Co prawda w pokoju coraz ciaśniej, miejsca na nowe półki brakuje, ale ja nadal kupuję i kupuję, zawsze jeszcze gdzieś się wciśnie kolejną pozycję! Gorzej z finansami, no ale kupuję wyłącznie na Allegro (niestety), tam można czasem "upolować" książkę za całkiem niewielkie pieniądze i w ten sposób za kwotę za którą w księgarni kupiłabym jedną książkę mogę mieć co najmniej 3! Zazdroszczę tym, którzy dostają nowiutkie, pachnące książki od Wydawców i mogą czasem nawet przed oficjalną premierą zapoznać się z nową pozycją!
Wczoraj oddałam "Wyspę" w ręce następnej we włóczykijkowej kolejce osoby - Jjjon. Ponieważ mieszkamy w jednym mieście, uznałam, że zamiast wysyłać książkę pocztą miło byłoby, spotkać się, pogadać i przekazać książkę osobiście. Jjon też wyraziła ochotę na spotkanie, umówiłyśmy się niedaleko jej pracy, przekazałam książkę:
Oczywiście na samym przekazaniu się nie skończyło, wypiłyśmy razem herbatkę, miło pogawędziłyśmy i stwierdziłyśmy, że mogłybyśmy tak częściej, w związku z czym uprzejmie uprasza się SPOPA-owe władze, o odpowiednie kształtowanie kolejki ;-)
Na koniec odwiedziłyśmy razem fajną pasmanterię na pobliskim bazarku, nabyłyśmy piękne niteczki, no i niestety trzeba było się rozstać, bo Jjon musiała wracać do pracy. Spotkanie było naprawdę BARDZO sympatyczne, miałyśmy masę wspólnych tematów i niecierpliwie czekam na jeszcze!
Właśnie rozpoczęły się Warszawskie Targi Książki, jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie, planuję wybrać się tam w sobotę, może uda mi się upolować jakieś autografy, bo sporo lubianych przeze mnie autorek ma podpisywać swoje książki. Przy tej okazji wspominam oczywiście Kiermasze Książki sprzed lat, wtedy to była często jedyna okazja upolowania wielu, na codzień w księgarniach nie występujących pozycji. Teraz trudno w to uwierzyć, ale ceny książek wtedy nie były problemem, tylko ich zdobycie, w księgarniach bez znajomości nie było szans. Jakie to było szczęście wracać do domu z zapasem lektury na rok (czyli do następnego kiermaszu), tego dzisiejsza młodzież nie jest w stanie pojąć. W sumie to miało swój urok, te tłumy ludzi, bieganie do stoiska do stoiska - tu "rzucili" akurat to, tam coś innego.... Pamiętam jak wracałyśmy kiedyś z przyjaciółką z kiermaszu autobusem do domu, czytałyśmy świeżo nabyte książki Joanny Chmielewskiej i ryczałyśmy ze śmiechu, wzbudzając sensację wśród współpasażerów. Ech, łza się w oku kręci, przyjaciółka daleko, ceny książek zwalają z nóg...
Książki..... te papierowe, prawdziwe.... bez nich nie da się żyć. Te wszystkie e-booki, książki elektroniczne to zupełnie nie to samo, mnie czytanie na ekranie zupełnie nie pociąga! Co prawda w pokoju coraz ciaśniej, miejsca na nowe półki brakuje, ale ja nadal kupuję i kupuję, zawsze jeszcze gdzieś się wciśnie kolejną pozycję! Gorzej z finansami, no ale kupuję wyłącznie na Allegro (niestety), tam można czasem "upolować" książkę za całkiem niewielkie pieniądze i w ten sposób za kwotę za którą w księgarni kupiłabym jedną książkę mogę mieć co najmniej 3! Zazdroszczę tym, którzy dostają nowiutkie, pachnące książki od Wydawców i mogą czasem nawet przed oficjalną premierą zapoznać się z nową pozycją!
środa, 11 maja 2011
Podglądam
Jakiś czas temu podglądałam gołębie budujące gniazdo. Pan gołąb szukał gałązek, przylatywał, stawał na plecach pani gołębiowej siedzącej w gnieździe (nie będę się upierać, może to pan gołąb budował gniazdo, a ona znosiła patyki, zupełnie nie znam się na tym)
Przekazywał jej patyk i odlatywał
A ona długo kręciła się i szukała dla patyka najlepszego miejsca, po czym czekała na następną dostawę.
Dzisiaj miałam do odebrania książkę nabytą na Allegro, niedaleko mnie, ok 10 km zaledwie, więc korzystając z pięknej, letniej pogody pojechałam na rowerze. W mojej okolicy jest sporo ścieżek rowerowych, więc jeździ się nieźle. Jechałam sobie piękną asfaltową ścieżką, gdy nagle zobaczyłam tę oto tablicę, a za nią...... asfaltu nie było, tylko dziury! Mało nie spadłam z roweru z wrażenia, rozumiem, minęło już kilka lat, ale zawsze wydawało mi się, że dziury to są raczej samofinansujące.....
W powrotnej drodze, odwiedziłam dawno nie widzianą koleżankę, więc dzień miałam udany. Jutro (a właściwie to już dziś) też czeka mnie miłe spotkanie, więc bardzo się na nie cieszę.
Przekazywał jej patyk i odlatywał
A ona długo kręciła się i szukała dla patyka najlepszego miejsca, po czym czekała na następną dostawę.
Dzisiaj miałam do odebrania książkę nabytą na Allegro, niedaleko mnie, ok 10 km zaledwie, więc korzystając z pięknej, letniej pogody pojechałam na rowerze. W mojej okolicy jest sporo ścieżek rowerowych, więc jeździ się nieźle. Jechałam sobie piękną asfaltową ścieżką, gdy nagle zobaczyłam tę oto tablicę, a za nią...... asfaltu nie było, tylko dziury! Mało nie spadłam z roweru z wrażenia, rozumiem, minęło już kilka lat, ale zawsze wydawało mi się, że dziury to są raczej samofinansujące.....
W powrotnej drodze, odwiedziłam dawno nie widzianą koleżankę, więc dzień miałam udany. Jutro (a właściwie to już dziś) też czeka mnie miłe spotkanie, więc bardzo się na nie cieszę.
poniedziałek, 9 maja 2011
"Wyspa" - recenzja
"Wyspa" Eustachy Rylski, książka przeczytana dzięki akcji "Włóczykijka" i wydawnictwu "Świat książki".
Z notki o książce:
"Nic i nikt nie jest tutaj sobą" - pisze Rylski w jednym z opowiadań, ale to zdanie mogłoby się znaleźć w każdej z czterech zawartych w tomie współcześnie rozgrywających się opowieści.
Nie jest sobą Monika, prowincjonalna gąska i ofiara wakacyjnego romansu, która mimo rozczarowania partnerem, szantażowanym przez gang narkotykowy, próbuje mu pomóc, wywożąc go nad morze, gdzie się poznali. I nie jest już tym samym miejscem opustoszałe po sezonie uzdrowisko ("Jak granit"). Nie jest sobą "stary, niedołężny i chory" pisarz-emigrant, osaczony przez niechciane wspomnienia z Polski, tak jak jego luksusowa willa w Bretanii nie okazuje się bezpieczną przystanią na schyłek życia ("Dworski zapach"). Nie jest sobą Konstanty - ekscentryczny ksiądz i playboy, osiadły na wyspie niedaleko Afryki, dowiadujący się, że kościół chce wykluczyć go ze stanu duchownego ("Wyspa"). Dziwnie zachowuje się też wczasowicz, spędzający czas z tajemniczą "Dziewczynką z hotelu Excelsior" w jedynym nienowym tekście wśród premierowych.
Lecz nie trzymająca w niepewności fabuła, ale relacje międzyludzkie są tu najważniejsze. Zaskakujące, ostre, bolesne, nieprzewidywalne jak człowiecza natura, układają się w sugestywne psychodramy. Rylski, jak żaden inny z naszych pisarzy, potrafi uchwycić rozziew między tym, co robimy, myślimy i mówimy, i złapać "ton, którym się nie mówi tego, co się powinno powiedzieć".
Mnie się książka zdecydowanie nie podobała, ciężka, ponura, działała na mnie jak najlepszy środek usypiający i szczerze mówiąc, gdybym miała ją przeczytać bez "Włóczykijkowego" zobowiązania, to raczej odłożyłabym ją na półkę, co prawda staram się kończyć książki które zaczęłam czytać, ale czasem szkoda czasu na czytanie czegoś, co aż tak bardzo męczy.
Dla mnie za dużo słów - słownictwo ma pan Rylski niewątpliwie bogate, urozmaicone - a za mało treści, zdecydowanie wolę inne książki, lżejsze, w których się coś dzieje, pogodne, takie na poprawę humoru, codzienne życie niesie wystarczająco dużo problemów, aby dokładać sobie problemy wymyślonych postaci. Zdecydowanie nie sięgnę po inne książki pana Rylskiego, cieszę się, że przeczytałam "Wyspę" w ramach "Włóczykijki", a nie kupiłam!
Czy książka powinna krążyć dalej - owszem, myślę, że znajdą się osoby, które lubią tego typu literaturę i przeczytają ją z przyjemnością, a także odkryją o co właściwie w tej książce chodzi!
wtorek, 3 maja 2011
I znowu włóczykijka
Wczoraj mój mąż spotkał na schodach listonosza i dostał od niego paczuszkę.... Ponieważ nie spodziewałam się żadnej przesyłki, poza tą baaaardzo spóźnioną wymiankową zdziwiłam się mocno, ale uznałam, że musi to być jednak włóczykijka. Otworzyłam paczuszkę, a tam książka "Efekt kobiety" i śliczne zakładeczki:
Moim panom szczególnie podobały się zakładeczki - te widoczne po prawej stronie ;-) i wyciągali po nie łapska, więc szybciutko musiałam je przed nimi schować! Teraz muszę jak najprędzej zmęczyć "Wyspę" i zabrać się za nową książkę, mam wyrzuty sumienia, że inni czytają tak szybko, a u mnie ciężko jakoś ostatnio z czasem, no ale mam nadzieję, że będzie lepiej.
A tak wygląda pierwsza strona, z wpisami poprzedniczek:
Chciałam jeszcze dodać, chociaż może nie powinnam (no wiem, to trochę wredne), że przekartkowałam pobieżnie książkę i od razu rzucił mi się w oczy błąd ortograficzny, muszę przyznać, że gdy widzę błąd w książce, to jakoś tak dziwnie się czuję! Ja staram się nie robić błędów, chociaż przy moich dyslektycznych synach nie było to łatwe, często sprawdzając ich wypracowania sama już nie wiedziałam jak się co pisze!
Moim panom szczególnie podobały się zakładeczki - te widoczne po prawej stronie ;-) i wyciągali po nie łapska, więc szybciutko musiałam je przed nimi schować! Teraz muszę jak najprędzej zmęczyć "Wyspę" i zabrać się za nową książkę, mam wyrzuty sumienia, że inni czytają tak szybko, a u mnie ciężko jakoś ostatnio z czasem, no ale mam nadzieję, że będzie lepiej.
A tak wygląda pierwsza strona, z wpisami poprzedniczek:
Chciałam jeszcze dodać, chociaż może nie powinnam (no wiem, to trochę wredne), że przekartkowałam pobieżnie książkę i od razu rzucił mi się w oczy błąd ortograficzny, muszę przyznać, że gdy widzę błąd w książce, to jakoś tak dziwnie się czuję! Ja staram się nie robić błędów, chociaż przy moich dyslektycznych synach nie było to łatwe, często sprawdzając ich wypracowania sama już nie wiedziałam jak się co pisze!
niedziela, 1 maja 2011
Poświątecznie i powymiankowo
Przed świętami dłubałam trochę drobiazgów na szydełku, o takich przede wszystkim:
którymi następnie obdarowałam bliskie osoby, a także przyozdobiłam "jajową" choinkę w moim pokoju, która wyglądała tak:
W dużym pokoju, także rzecz jasna musiała być "choinkowa" dekoracja, która towarzyszyła nam przy świątecznym śniadaniu:
Od wielu lat na Wielkanoc mamy tego typu ozdoby, przeważnie są to właśnie gałązki ubrane pisankami, u siebie nie bardzo mam miejsce do postawienia wazonu z gałązkami, więc wykorzystałam swoje, stojące na oknie storczyki.
W świąteczny poniedziałek ruszyliśmy w podróż w odwiedziny do rodzinki mojego męża, odwiedziliśmy między innymi Kujawy, Wrześnię i Toruń, wizyty były bardzo miłe, szkoda, że już w czwartek trzeba było wracać do domu!
Przed świętami brałam udział w wymiance u Lucynki, ja przygotowałam prezent dla AgnieszkiMD, niestety chyba nie przypadł jej do gustu, bo nie pokazała zdjęć na swoim blogu, a tak się starałam :(
A oto co zrobiłam, kurczaczkową serwetkę :
i kilka świątecznych drobiazgów, świąteczną kartkę i słonecznikową zakładkę, oraz rzecz jasna dołączyłam nieco słodkości:
Ja niestety żadnego podarunku nie dostałam, szczerze powiem, że jest mi bardzo, bardzo przykro, zwłaszcza, że spotyka mnie to już drugi raz, poprzednio nie dostałam upominku mikołajkowego, w wymiance organizowanej przez Madlinkę. Chyba jestem pechowa, nie wiem, czy kiedyś jeszcze się zdecyduję brać udział w podobnej zabawie!
którymi następnie obdarowałam bliskie osoby, a także przyozdobiłam "jajową" choinkę w moim pokoju, która wyglądała tak:
W dużym pokoju, także rzecz jasna musiała być "choinkowa" dekoracja, która towarzyszyła nam przy świątecznym śniadaniu:
Od wielu lat na Wielkanoc mamy tego typu ozdoby, przeważnie są to właśnie gałązki ubrane pisankami, u siebie nie bardzo mam miejsce do postawienia wazonu z gałązkami, więc wykorzystałam swoje, stojące na oknie storczyki.
W świąteczny poniedziałek ruszyliśmy w podróż w odwiedziny do rodzinki mojego męża, odwiedziliśmy między innymi Kujawy, Wrześnię i Toruń, wizyty były bardzo miłe, szkoda, że już w czwartek trzeba było wracać do domu!
Przed świętami brałam udział w wymiance u Lucynki, ja przygotowałam prezent dla AgnieszkiMD, niestety chyba nie przypadł jej do gustu, bo nie pokazała zdjęć na swoim blogu, a tak się starałam :(
A oto co zrobiłam, kurczaczkową serwetkę :
i kilka świątecznych drobiazgów, świąteczną kartkę i słonecznikową zakładkę, oraz rzecz jasna dołączyłam nieco słodkości:
Ja niestety żadnego podarunku nie dostałam, szczerze powiem, że jest mi bardzo, bardzo przykro, zwłaszcza, że spotyka mnie to już drugi raz, poprzednio nie dostałam upominku mikołajkowego, w wymiance organizowanej przez Madlinkę. Chyba jestem pechowa, nie wiem, czy kiedyś jeszcze się zdecyduję brać udział w podobnej zabawie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)