Ten wpis opublikowałam wczoraj, ale jakaś awaria bloggera spowodowała jego zniknięcie, ciekawe czy wróci i będą dwa? A oto on:
Wczoraj oddałam "Wyspę" w ręce następnej we włóczykijkowej kolejce osoby - Jjjon. Ponieważ mieszkamy w jednym mieście, uznałam, że zamiast wysyłać książkę pocztą miło byłoby, spotkać się, pogadać i przekazać książkę osobiście. Jjon też wyraziła ochotę na spotkanie, umówiłyśmy się niedaleko jej pracy, przekazałam książkę:
Oczywiście na samym przekazaniu się nie skończyło, wypiłyśmy razem herbatkę, miło pogawędziłyśmy i stwierdziłyśmy, że mogłybyśmy tak częściej, w związku z czym uprzejmie uprasza się SPOPA-owe władze, o odpowiednie kształtowanie kolejki ;-)
Na koniec odwiedziłyśmy razem fajną pasmanterię na pobliskim bazarku, nabyłyśmy piękne niteczki, no i niestety trzeba było się rozstać, bo Jjon musiała wracać do pracy. Spotkanie było naprawdę BARDZO sympatyczne, miałyśmy masę wspólnych tematów i niecierpliwie czekam na jeszcze!
Właśnie rozpoczęły się Warszawskie Targi Książki, jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie, planuję wybrać się tam w sobotę, może uda mi się upolować jakieś autografy, bo sporo lubianych przeze mnie autorek ma podpisywać swoje książki. Przy tej okazji wspominam oczywiście Kiermasze Książki sprzed lat, wtedy to była często jedyna okazja upolowania wielu, na codzień w księgarniach nie występujących pozycji. Teraz trudno w to uwierzyć, ale ceny książek wtedy nie były problemem, tylko ich zdobycie, w księgarniach bez znajomości nie było szans. Jakie to było szczęście wracać do domu z zapasem lektury na rok (czyli do następnego kiermaszu), tego dzisiejsza młodzież nie jest w stanie pojąć. W sumie to miało swój urok, te tłumy ludzi, bieganie do stoiska do stoiska - tu "rzucili" akurat to, tam coś innego.... Pamiętam jak wracałyśmy kiedyś z przyjaciółką z kiermaszu autobusem do domu, czytałyśmy świeżo nabyte książki Joanny Chmielewskiej i ryczałyśmy ze śmiechu, wzbudzając sensację wśród współpasażerów. Ech, łza się w oku kręci, przyjaciółka daleko, ceny książek zwalają z nóg...
Książki..... te papierowe, prawdziwe.... bez nich nie da się żyć. Te wszystkie e-booki, książki elektroniczne to zupełnie nie to samo, mnie czytanie na ekranie zupełnie nie pociąga! Co prawda w pokoju coraz ciaśniej, miejsca na nowe półki brakuje, ale ja nadal kupuję i kupuję, zawsze jeszcze gdzieś się wciśnie kolejną pozycję! Gorzej z finansami, no ale kupuję wyłącznie na Allegro (niestety), tam można czasem "upolować" książkę za całkiem niewielkie pieniądze i w ten sposób za kwotę za którą w księgarni kupiłabym jedną książkę mogę mieć co najmniej 3! Zazdroszczę tym, którzy dostają nowiutkie, pachnące książki od Wydawców i mogą czasem nawet przed oficjalną premierą zapoznać się z nową pozycją!
"Te wszystkie e-booki, książki elektroniczne to zupełnie nie to samo, mnie czytanie na ekranie zupełnie nie pociąga"
OdpowiedzUsuńDorotko, w e-bookach nie chodzi o to, aby je czytać na ekranie. Zgadzam się, że czytanie na ekranie jest męczące i niewygodne. Do czytania e-booków służą czytniki e-booków. W tej chwili najtańszy jest Kindle 3 (mniej niż 500 zł), który dzięki technologi e-papieru (prawdziwe czytniki to właśnie takie z e-papierem) nie świeci i nie męczy oczu tak jak ekran. Czy ta się to jak książkę, a nawet lepiej, bo można sobie powiększyć czcionkę.