Jakiś czas temu podglądałam gołębie budujące gniazdo. Pan gołąb szukał gałązek, przylatywał, stawał na plecach pani gołębiowej siedzącej w gnieździe (nie będę się upierać, może to pan gołąb budował gniazdo, a ona znosiła patyki, zupełnie nie znam się na tym)
Przekazywał jej patyk i odlatywał
A ona długo kręciła się i szukała dla patyka najlepszego miejsca, po czym czekała na następną dostawę.
Dzisiaj miałam do odebrania książkę nabytą na Allegro, niedaleko mnie, ok 10 km zaledwie, więc korzystając z pięknej, letniej pogody pojechałam na rowerze. W mojej okolicy jest sporo ścieżek rowerowych, więc jeździ się nieźle. Jechałam sobie piękną asfaltową ścieżką, gdy nagle zobaczyłam tę oto tablicę, a za nią...... asfaltu nie było, tylko dziury! Mało nie spadłam z roweru z wrażenia, rozumiem, minęło już kilka lat, ale zawsze wydawało mi się, że dziury to są raczej samofinansujące.....
W powrotnej drodze, odwiedziłam dawno nie widzianą koleżankę, więc dzień miałam udany. Jutro (a właściwie to już dziś) też czeka mnie miłe spotkanie, więc bardzo się na nie cieszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz