wtorek, 17 września 2013

Morze, nasze morze. Czyli wakacje cz.1

Wakacje miałam w tym roku nadspodziewanie długie i urozmaicone, wróciłam już 10 dni temu i wciąż nie mogłam się zmobilizować, aby coś tu wreszcie wrzucić, co prawda miałam zamiar napisać coś na wyjeździe, bo przez pewien czas miałam dostęp do netu, ale okazało się, że do netbooka którego miałam ze sobą wrzuciłam tylko część zdjęć, więc musiałam poczekać aż wrócę do domu i będę miała wszystkie. Dzisiaj będzie dużo zdjęć, chociaż to tylko niewielki procent zrobionych, wiecie jak trudno było wybrać tylko tyle z prawie 800?
 Przyznam, że nie jestem miłośniczką opalania, plażowania - jako istota zimnolubna preferuję inne formy wypoczynku, ale od czas do czasu (tak średnio co 5 lat) mam ochotę wybrać się nad morze, oczywiście nie ma jak nasz piękny, chłodny Bałtyk, nad którym mam swoje ulubione miejsce, gdzie wciąż jeszcze nie ma szalonego tłoku, na plażę jest blisko, dookoła jest piękny las.Tak więc w tym w tym roku wyruszyliśmy właśnie tam. Pogoda nas nie rozpieszczała co prawda upałem, ale woda była w tym roku wyjątkowo ciepła i nawet udało nam się wykąpać, co nie zawsze jest możliwe. Ale nawet deszcz nie był w stanie zepsuć nam wypoczynku, oczywiście na plaży bywaliśmy głównie (chociaż nie tylko) spacerowo, uwielbiam po prostu spacery brzegiem morza, obowiązkowo po wodzie rzecz jasna.
A oto gdzie byłam:



Piękny klif, w miarę pusta plaża - ten parasol który widać na drugiej fotce to właśnie nasze "obozowisko", widzicie jak mało ludzi? Do plaży idzie się przez piękny, liściasty las, w którym takie stare, ogromne drzewa nie są rzadkością:


 Bałtyk nie jest co prawda turkusowy, ani szmaragdowy, ale i tak jest piękny:





A zachody słońca.......






Rzecz jasna nie byłabym sobą, gdybym siedziała w jednym miejscu, udało nam się odkryć fascynujące miejsce - Dolinę Charlotty :


Jest to miejsce, które szczególnie polecałabym rodzinom z dziećmi - mini zoo z bajkowymi domkami w których można posłuchać bajek z płyt, obejrzeć różne zwierzątka:






Można pogłaskać lemury, które mieszkają na wyspie, do której można dopłynąć łódką :



Posiedzieć na jednej z wielu kolorowych, bajkowych ławek:





Moja ulubiona to rzecz jasna ta pierwsza, jako, że kocham wszystkie jamniki.
Jest też fokarium, gdzie można w trakcie karmienia fok obserwować efekty tresury:





Są piękne, zielone przestrzenie, resaturacja na wodzie, rybaczówka, łowisko, gdzie można łowić ryby



Jest hotel, Spa (nie korzystałam, więc nic na ten temat nie powiem):


Jest amfiteatr, park linowy, można pojeździć konno - jednym słowem polecam to piękne miejsce, można tam spędzić cały dzień nie nudząc się ani chwili. Na pewno kiedyś wybierzemy się tam z wnukami ;-)

Wybraliśmy się też do latarni w Czołpinie, podziwialiśmy z góry ruchome wydmy, do których już nie dotarliśmy, bo pogoda akurat nieco deszczowa była



I tak minęło te kilka dni i trzeba było wracać do domu. Na szczęście nie był to koniec naszego urlopu, po 3 dniach ruszyliśmy na drugi koniec Polski, czyli do Żywca, o czym w następnym poście - obiecuję, że tym razem nie będziecie tak długo czekać jak zazwyczaj.