czwartek, 21 kwietnia 2011

Nastepna włóczykijka

Siedziałam sobie dzisiaj rano i wykańczałam Pit-a ( a raczej to on mnie wykańczał), kiedy zadzwonił dzwonek. Czekałam na listonosza, ale spodziewałam się przesyłki z wymianki u Lucynki, więc wysłałam syna aby otworzył i kiedy wrócił z kopertą, byłam pewna, że to właśnie to (a prezenciku dalej nie ma, ciekawe gdzie się podziewa?). Syn otworzył kopertę, a w niej:
Czyli coś do poczytania, coś do picia przy czytaniu i coś na osłodzenie życia (dzięki Bujaczku), oraz zapasik zakładek jak zwykle. Zdziwiłam się bardzo, bo nie miałam pojęcia, że książka do mnie ma trafić ( a tak przy okazji, to gdzie się podział lokalizator włóczykijki? Widoczne jest tylko 5 książek) więc niespodziankę miałam wielką. Tym razem poczta spisała się super:

Książka wczoraj wysłana ze Sztumu, dzisiaj już trafiła w moje ręce, co prawda wysłana poleconym priorytetem, więc tak powinno być, ale niestety nie zawsze jest.
A oto książka w całej okazałości:
Tak więc lekturę na święta już mam, żebym tylko miała jeszcze czas na czytanie! Na razie zabieram się za pieczenie mazurków.

Na zakończenie chciałam powitać moją nową obserwatorkę - Elę. Bardzo się cieszę, że do mnie zaglądacie!

Wielkanocne kartki

Jako, że za chwilę Wielkanoc, chciałabym życzyć wszystkim tu zaglądającym, aby te święta były zdrowe, spokojne, pełne słońca i miłych chwil!
Jako "załącznik" wrzucam własnoręcznie wyprodukowane na te święta kartki, może nie są wybitne, jak patrzę na kartki tworzone przez niektóre dziewczyny, to wiem, że te moje..... Ale po prostu robię kartki, bo to lubię, sprawia mi to dużo frajdy i mam nadzieję, że sprawiają chociaż trochę przyjemności tym, którzy je dostają, w końcu jakie są, takie są, ale na pewno są niepowtarzalne ;-)
















Katharsis Futurum - recenzja

Katharsis futurum - Patryk Omen.
Książka przeczytana dzięki "Włóczykijce" i wydawnictwu Novae Res.
Z notki na okładce:
"Przestępczość w Unii Europejskiej osiągnęła tak wysoki poziom, iż Parlament Europejski w roku 2029 wprowadził dyrektywę 01/CR znoszącą pojęcie przestępstwa ściganego z urzędu. Od tego momentu, aby zostało wszczęte postępowanie, ofiara lub jego świadkowie muszą zgłosić zawiadomienie osobiście. Ofiarom śmiertelnym pozostawiono jednak furtkę dającą możliwość pośmiertnego zgłoszenia zawiadomienia: za pomocą napisu ?CRH? (Crime & Help) lub znacznika (elektroniczne urządzenia zapisujące takie prośby). W roku 2030 powołany zostaje do życia specjalny pion policji, którego zadaniem jest odnajdywanie takich właśnie zawiadomień w Polsce pion ten nosi nazwę Sekcja Rozpoznania. Bez odnalezienia zawiadomienia przez funkcjonariuszy Sekcji R, sprawa nie może być przekazana śledczym do dalszego rozpatrzenia nawet mimo ewidentnych znamion morderstwa..."

I cóż mamy 20 lat później? Przestępczość szaleje, Sekcja Rozpoznania działa bez przekonania, bo po co ścigać przestępców, dokładać sobie pracy? Wśród nich jedyny starający się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej, Kamil Koc, ambitny, dokładny, drobiazgowy, jednak i on zbacza ze ścieżki uczciwości, za przykładem przestępcy sam dokonuje przestępstwa. Czy zostanie złapany? Tego dowiecie się z książki. Jakie są moje odczucia po przeczytaniu książki? Przede wszystkim przerażenie - język jakim operują bohaterowie, jest dla mnie bardzo rażący, jestem w końcu z tego pokolenia, dla którego słowa stosowane obecnie jako "przerywniki" są tym czym tak naprawdę są - przekleństwami i niełatwo było mi się do nich przyzwyczaić. Ale nie to było najgorsze, najgorszy był dla mnie obraz społeczeństwa w którym nastąpił całkowity zanik uczuć wyższych - przyjaźń, miłość, koleżeństwo nawet - są całkowicie nieobecne! Mam nadzieję, że jednak świat nie pójdzie w tym kierunku, a jeśli nawet, to ja nie doczekam tej chwili, w końcu do roku 2050 mamy jeszcze trochę czasu! Nie powiem, że książka mi się nie podobała, cieszę się, że ją przeczytałam, warto poznawać różne widzenia świata. Co czeka świat? Jacy będziemy? Podobał mi się świat w którym nie potrzeba kluczy, bo zamki otwierają się na odcisk kciuka i tylko uprawnieni mogą je otworzyć - złodzieje nie mają łatwo, samochody mają autopiloty, więc można sobie jechać i czytać albo robótkować ;-) Generalnie - książkę polecam!

czwartek, 7 kwietnia 2011

Dotarła!!!!!

Czyli niech żyje ;-) PP (czytaj Poczta Polska)!!!
30.03 dostałam @ od organizatorek Włoczykijki, z zapytaniem czy dotarła już do mnie książka, która została wysłana przez autora. Zdziwiłam się mocno, bo szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że jestem do tej pozycji pierwsza w kolejce (o rety i pierwsza do recenzji, ale stres). Książka nie dotarła, więc następnego dnia ganiałam listonosza, bez skutku zresztą, w skrzynce też pusto.... Tak minęło kilka dni, zaglądałam do skrzynki, biegałam za listonoszem, który z daleka już bezradnie rozkładał ręce - nie ma! Wreszcie wczoraj (akurat jak na złość nikogo nie było w ciągu dnia w domu) w skrzynce znalazłam:

Szczęście moje nie znało granic, zdziwiło mnie trochę, bo awiza były 2, ale ponieważ spodziewałam się jeszcze innych przesyłek, pognałam na pocztę! Odstałam swoje w kolejce i :
To jest moment, kiedy panienka z okienka poszła po drugą przesyłkę, zdziwiłam się mocno, że druga była identyczna, ale zabrałam co moje i wróciłam do domu. Powstrzymałam się nawet, przed otwarciem przesyłek od razu po wyjściu z poczty i przyniosłam do domu:

A oto zawartość:

A dlaczego przesyłki są dwie? Pierwsza została wysłana zwykłą przesyłką dnia 28.03 zapewne, bo stempel na przesyłce jest z 29 jak widać:

A ponieważ tak długo nie mogła na miejsce dotrzeć, zachodziło podejrzenie, że nasza kochana poczta przesyłkę zagubiła więc 5.04 autor wysłał drugą książkę, tym razem priorytetem poleconym:
I tak obie dotarły do mnie tego samego dnia! Szczerze powiem, że z Warszawy do Warszawy 10 dni - to prawdziwe mistrzostwo świata! I tak coraz bardziej nie lubię tej paskudnej instytucji PP zwanej, zwłaszcza, że już kilka razy sprawiła mi różne mało fajne niespodzianki, chociaż mojego pana listonosza kocham, bo nie dość, że nie ucieka przede mną z krzykiem przerażenia, kiedy go ganiam po osiedlu (a zdarza mi się dość często niestety), to jeszcze kiedy nie zastanie mnie w domu, to na koniec pracy przychodzi jeszcze raz! Dzisiaj spotkałam go akurat przed blokiem i bardzo się cieszył, że wreszcie książka dotarła i sam nie posiadał się ze zdziwienia, że szła tak długo - dokładnie obejrzał wczoraj stemple na kopertach, nawet się tłumaczył, że to nie jego wina, że trwało to tyle czasu!
No ale ważne, że jest dotarła do mnie moja pierwsza Włóczykijka! Sama nie mogę w to uwierzyć!






wtorek, 5 kwietnia 2011

Wiosna i nie tylko

Wiosna coraz piękniejsza, powoli zakwitają już forsycje:

Udało mi się nawet upolować kwitnące mlecze, nie ma ich jeszcze na trawnikach, ale wyrosły na skrawku ziemi między chodnikiem i ścianą pawilonu:
Jamnik dopadł kępkę trawy i się "pasł"
A oto mój nowy wiosenny sweterek, zielony rzecz jasna, pod kolor moich ulubionych drewniaczków, fotka zrobiona przez Justynę w Szarotkowie i podkradziona (znowu) z jej bloga:

W Szarotkowie można się też zaopatrzyć w różne piękne włóczki, zdjęcie z poprzedniego, marcowego Szarotkowa, tym razem Marty nie było.
Ja zaś dzięki Eli dokształciłam się także komputerowo i potrafię już wstawić banerek z boku bloga i wstawić "imiennego" linka, wielkie dzięki!

Martwię się, bo idzie do mnie książka z "Włóczykijki", wysłana już jakiś czas temu, ale jakoś nie może dotrzeć, mam nadzieję, że nie zginęła!

niedziela, 3 kwietnia 2011

Niedzielnie

Przede wszystkim witam moich nowych obserwatorów, 5 osób to już prawdziwy tłum, dziękuję, ze do mnie zaglądacie!
Dzisiaj Szarotkowo, więc zaraz wyruszam z domu. Ciasto już upieczone, tylko muszę je pokroić, zapakować do pojemnika i w drogę! Jak ja się cieszę!


Mąż już nie mógł wytrzymać mojego jęczenia o domki dla ptaszków i w salonie mamy dzisiaj warsztat stolarski, praca wre.


A nawet jest już jeden domek, na razie bez wejścia, ale wkrótce będzie, mąż zabrał się za pracę fachowo, ściągnął z internetu wymiary domków odpowiednich dla ptaszków jakie w nich zamieszkają, tak więc domki będą w pełni profesjonalne! !

To na razie tyle, wieczorem może będą zdjęcia z Szarotkowa, jeśli uda mi się usiąść jeszcze do komputera, bo wracam późno i jeszcze coś tam trzeba w domu zrobić!