Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 stycznia 2012

Maria Nurowska "Miłośnica" - recenzja

Książka przeczytana dzięki wydawnictwu W.A.B i akcji "Włóczykijka"
Notka z okładki:
'Tajna agentka polskiej armii podziemnej, potem także brytyjskiego wywiadu, piękna Krystyna, podczas wojny posługująca się pseudonimem Christine Granville, wywiera wpływ na każdego, kto się z nią zetknie. Kolekcjonuje kochanków i bohaterskie czyny, nie przejawia za grosz ostrożności, rozkosz i śmierć dzieli w jej życiu ledwie dostrzegalna granica. Wokół historycznej postaci Krystyny Skarbek Maria Nurowska zbudowała barwną i wielowątkową opowieść o kobiecie zmagającej się z okrutnym losem, pełnej sprzeczności, do końca nieodgadnionej."

Krystyna Skarbek to postać autentyczna, jej zbeletryzowana biografia stworzona przez autorkę pokazuje fascynującą kobietę, nielubianą przez inne kobiety, kochaną przez mężczyzn, do szaleństwa odważną, która w trudnych sytuacjach nie traciła głowy, dzięki czemu w czasie wojny mogła wiele zdziałać jako brytyjska agentka. Krystyna do życia potrzebowała adrenaliny i miłości, chociaż mężczyznom nie była wierna, traktowała ich przedmiotowo. Jej barwne życie i tragiczna śmierć to doskonały materiał na ciekawą książkę. Książkę czytałam z dużym zainteresowaniem, zwłaszcza, że we wczesnej młodości lubiłam A. Filara i jego "Opowieści tatrzańskich kurierów" (wiem, wiem to było tak dawno, że najstarsi ludzie nie pamiętają) i przeprawy Krystyny przez zieloną granicę kojarzyły mi się z tamtym czasem. Ja ze swojej strony "Miłośnicę" polecam i myślę, że powinna dalej wędrować we "Włóczykijkowej" akcji.

wtorek, 26 lipca 2011

Katarzyna Sarnowska "Smak życia" - recenzja

Książka przeczytana dzięki Ludowej Spółdzielni Wydawniczej i akcji "Włóczykijka"

Z notki o książce:
"Smak życia, kolejna książka autorki tomu poezji "I Grając ze śmiercią", to kameralna powieść o delektowaniu się życiem i odkrywaniu w sobie odwagi do sięgania po więcej. Jest to książka o poszukiwaniu przyjaźni i 'wybijaniu' się na wolność. Niejako przy okazji Autorka chce rozbawić czytelnika zdarzeniami i okolicznościami życiowymi, które stały się udziałem bohaterki powieści."

Kalina ma prawie 40 lat, męża i dorosłego syna, ukończyła anglistykę, pracuje jako nauczycielka i tłumaczka oraz próbuje swoich sił w pisarstwie - napisała książeczkę dla dzieci, wydaną w niewielkim nakładzie i tomik poezji, który wydała własnym sumptem, ale nie przyniosły jej one ani rozgłosu, ani pieniędzy. Kalina przetłumaczyła także z angielskiego książkę, która ją zafascynowała i zapragnęła podzielić się nią z innymi, nie mogąc jednak znaleźć wydawnictwa, które chciałoby tę książkę wydać, za radą przyjaciółki zakłada własne wydawnictwo i po wielu trudnościach wydaje książkę. Walka o to, aby książka trafiła do czytelników jest długa i ciernista, zwłaszcza, że Kalina jest osobą niepewną siebie, w głębi duszy nie wierzącą w możliwość sukcesu - jej alter ego w postaci pojawiającego w szczególnie nerwowych momentach Dżina, podszeptuje jej, że nie ma szans na sukces, że się nie uda.... Na szczęście cały czas w walce wspiera ją kochający mąż i przyjaciółka, wreszcie książka zaczyna się sprzedawać, Kalina odnosi sukces, udaje jej się także odnieść zwycięstwo nad sobą, zyskuje pewność siebie, a Dżin trafia tam gdzie jego miejsce, czyli do lampy. Czytając życiorys autorki nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jeśli nawet książka, nie jest jej autobiografią, to losy Kaliny bardzo jej życie przypominają. Książka jest według mnie warta przeczytania, to książka, która pokazuje nam, że warto mieć marzenia i walczyć o ich spełnienie, nawet jeśli jest to trudne i wydaje się nieosiągalne.

niedziela, 3 lipca 2011

Anna Walczak "Spalona róża" - recenzja


Książka przeczytana dzięki wydawnictwu Novae Res i akcji Włóczykijka.

Z notki o książce:
Madison Carpen i Daniel Broogins są przeciwieństwami.
Ona od zawsze biedna, poniżana i doświadczona przez los.
Nic nieznacząca.
On bogaty i pożądany, krętacz, kobieciarz. Drań.
Nienawidzą się.
Czy żyjąc pod jednym dachem, w mrocznym domu
i czarnej przestrzeni, pomimo przeciwności losu
I niebezpieczeństwa, uda im się…

Uwierzyć w miłość? "

„Anna Walczak ma 14 lat, mieszka we Wrześni i jest uczennicą drugiej klasy gimnazjum”

Byłam bardzo ciekawa książki, którą napisała tak młoda osoba. Nie uważam, że wiek autorki obliguje do zastosowania do jej książki taryfy ulgowej, na wielu blogach czytałam raczej krytyczne recenzje, ale mnie się podobała, nie jest to raczej książka dla ambitnych czytelniczek - ot romansidło do poczytania na popołudnie, trochę może ponure, ale z happy endem. Dwoje młodych ludzi, pochodzących z różnych światów, którzy początkowo są wrogami, żyjąc razem, w jednym domu, jako małżeństwo dla interesu - ona chciała uciec z biednego domu, od ojca alkoholika znęcającego się nad nią, on musiał ożenić się aby wygrać zakład - od nienawiści dochodzą w końcu do miłości. Historia może banalna, ale napisana zupełnie ciekawie, owszem, chwilami język jest trochę naiwny, postacie czasem zbyt płaskie, ale uważam, że jak na tak młodą osobę Anna Walczak ma zupełnie bogate słownictwo, niezłą wyobraźnię i chętnie przeczytam następne napisane przez nią książki, wierzę, że będzie się rozwijać i pisać coraz lepiej. Myślę, że książka powinna dalej wędrować w ramach "Włóczykijki", mam nadzieję, że znajdą się osoby którym będzie się podobała.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

"Bajki dla niektórych dorosłych" - recenzja



Karol Arentowicz "Bajki dla niektórych dorosłych", książka przeczytana dzięki akcji "Włóczykijka" i wydawnictwu IMG Partner.

Książeczka niewielka, składająca się z dwóch części - "O nim" i "O niej", nietypowo dwie okładki po dwóch stronach książki - a więc każde opowiadanie jest jakby osobną książeczką - 2 w 1. Myśl jaka nasunęła mi się po skończeniu lektury - "Anioły są wśród nas". Ale czy na pewno są? W końcu "Bajki" w tytule wiele mówią, bo czyż tacy ludzie - szlachetni, odważni, gotowi do bezinteresownej pomocy, nie myślący przede wszystkim o sobie, naprawdę istnieją? Czy są tacy wśród nas? Ja chyba takich w swoim otoczeniu nie mam (a może po prostu nie mieli okazji się wykazać), więc może to jednak bajka? Chętnie zapytałabym autora, czy Joasię i Pawła zna, czy ma podobne do nich osoby w swoim otoczeniu czy też wymyślił ich sobie, pragnąc, aby istnieli? Bo chyba nie ma ludzi aż tak wspaniałych, składających się z samych zalet? Książeczka skłania do refleksji, jak ja zachowałabym się będąc w takich sytuacjach jak jej bohaterowie? Czy potrafiłabym stanąć w obronie napastowanej przez chuliganów dziewczyny, pomóc ofierze wypadku, ofiarować schronienie ofiarom domowej przemocy, przeciwstawić się podpitemu "macho"? "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono." powiedziała Wisława Szymborska i ja się z tym zgadzam, staram się nie mówić "ja w tej sytuacji postąpiłabym tak i tak", bo jeśli nigdy w takiej sytuacji nie byłam, to tak naprawdę nie wiem, jak bym postąpiła. Jednak dochodzę do bardzo dla mnie przykrej konkluzji - ja chyba (niestety) taka wspaniała jak Joasia i Paweł nie jestem! Książka bardzo mi się podobała i polecam ją wszystkim, bo nawet jeśli to tylko bajka, to piękna i warto ją przeczytać, zastanowić się nad sobą i może spróbować choć trochę zmienić się na lepsze?

poniedziałek, 30 maja 2011

"Efekt kobiety" - recenzja


"Efekt kobiety" Małgorzata Kalinowska, książka przeczytana dzięki akcji "Włóczykijka" i wydawnictwu Novae Res.

Z notki o książce:
"Efekt kobiety opowiada...

...O zgłębianiu sensu życia, mocowaniu się z egzystencją, odkrywaniu innego niż narzucony kobiecie los, gdzie jest ona podporządkowana mężczyźnie...

...O ucieczce od rutyny - nawróceniu, spełnionych nadziejach,
a także o odkrywaniu mistyfikacji, kłamstw i prawd...

...O poznawaniu nowych światów, odmiennych od tych,
w których dotąd żyła...

Łaknęła go coraz bardziej, łaknęła nieoczekiwanych, nieznanych jej dotąd dreszczy, spadających na nią niczym lodowate ogromne krople wody, rozbryzgujące się echem w pamięci. Jej dotychczasowe doznania były tylko krótkimi, nic nieznaczącymi, bezbarwnymi spazmami... Nikt nie całował jej, szepcząc jednocześnie, jakby wkładał swoje myśli w jej usta, które zdawały się nabierać smaku i kształtu. Te pocałunki były jak wzorzysty chłodny jedwab, połyskujący na tle błękitnego nieba.

...O miłości...

Małgorzata Kalinowska z zawodu jest ekonomistką, a z zamiłowania podróżniczką, malarką i poetką. Zadebiutowała tekstami w młodzieżowej gazecie „Sztandar Młodych”. Efekt kobiety jest jej pierwszą dużą formą prozatorską. "

Małgosia jest piękna, zgrabna, bogata, otoczona tłumem wielbicieli, ale nie ma szczęścia ani do mężczyzn, ani do przyjaciółek. Mąż znęca się nad nią psychicznie, ale i fizycznie i zdradza ją z każdą napotkaną kobietą, szczególnie z prawie wszystkimi jej przyjaciółkami, z jedną nawet będzie miał dziecko. Małgosia wiele lat wybacza mu wszystko, usprawiedliwia wszystkie jego postępki, ukrywa problemy przed bliskimi. W końcu jednak ma dosyć, rozwodzi się z mężem, spotyka mężczyznę, który kocha ją bezwarunkowo, chce z nią być, ale ona..... nie potrafi go pokochać. W międzyczasie okazuje się, że Małgosia ma raka, udaje jej się zwyciężyć chorobę, ale w szpitalu zakochuje się w swoim lekarzu, który niestety jest żonaty. Bohaterka miota się między 3 mężczyznami - bo podejmuje też próbę powrotu do męża, który na wiadomość o jej chorobie dochodzi do wniosku, ze ją kocha i chce z nią być, szkoda, że dobrych chęci nie wystarcza mu na długo. Jak się to wszystko kończy nie będę oczywiście ewentualnym czytelnikom zdradzać. Jakie są moje odczucia po tej lekturze? Przede wszystkim, trochę ciężko mi się czytało, bo autorka "bez ostrzeżenia" przeskakuje z czasu do czasu, chwilami trudno zrozumieć o co w tym momencie chodzi, co kiedy się zdarzyło. Nie rozumiem wyborów Małgosi, próby powrotu do męża, znoszenia fałszywych przyjaciółek, ja zapewne postępowałabym inaczej, no ale to jej życie i jej decyzje! Książkę polecam, ale generalnie paniom, raczej nie jest to lektura, która mogłabym spodobać się panom, mimo sporej dozy erotyki!

poniedziałek, 9 maja 2011

"Wyspa" - recenzja


"Wyspa" Eustachy Rylski, książka przeczytana dzięki akcji "Włóczykijka" i wydawnictwu "Świat książki".

Z notki o książce:
"Nic i nikt nie jest tutaj sobą" - pisze Rylski w jednym z opowiadań, ale to zdanie mogłoby się znaleźć w każdej z czterech zawartych w tomie współcześnie rozgrywających się opowieści.
Nie jest sobą Monika, prowincjonalna gąska i ofiara wakacyjnego romansu, która mimo rozczarowania partnerem, szantażowanym przez gang narkotykowy, próbuje mu pomóc, wywożąc go nad morze, gdzie się poznali. I nie jest już tym samym miejscem opustoszałe po sezonie uzdrowisko ("Jak granit"). Nie jest sobą "stary, niedołężny i chory" pisarz-emigrant, osaczony przez niechciane wspomnienia z Polski, tak jak jego luksusowa willa w Bretanii nie okazuje się bezpieczną przystanią na schyłek życia ("Dworski zapach"). Nie jest sobą Konstanty - ekscentryczny ksiądz i playboy, osiadły na wyspie niedaleko Afryki, dowiadujący się, że kościół chce wykluczyć go ze stanu duchownego ("Wyspa"). Dziwnie zachowuje się też wczasowicz, spędzający czas z tajemniczą "Dziewczynką z hotelu Excelsior" w jedynym nienowym tekście wśród premierowych.
Lecz nie trzymająca w niepewności fabuła, ale relacje międzyludzkie są tu najważniejsze. Zaskakujące, ostre, bolesne, nieprzewidywalne jak człowiecza natura, układają się w sugestywne psychodramy. Rylski, jak żaden inny z naszych pisarzy, potrafi uchwycić rozziew między tym, co robimy, myślimy i mówimy, i złapać "ton, którym się nie mówi tego, co się powinno powiedzieć".

Mnie się książka zdecydowanie nie podobała, ciężka, ponura, działała na mnie jak najlepszy środek usypiający i szczerze mówiąc, gdybym miała ją przeczytać bez "Włóczykijkowego" zobowiązania, to raczej odłożyłabym ją na półkę, co prawda staram się kończyć książki które zaczęłam czytać, ale czasem szkoda czasu na czytanie czegoś, co aż tak bardzo męczy.
Dla mnie za dużo słów - słownictwo ma pan Rylski niewątpliwie bogate, urozmaicone - a za mało treści, zdecydowanie wolę inne książki, lżejsze, w których się coś dzieje, pogodne, takie na poprawę humoru, codzienne życie niesie wystarczająco dużo problemów, aby dokładać sobie problemy wymyślonych postaci. Zdecydowanie nie sięgnę po inne książki pana Rylskiego, cieszę się, że przeczytałam "Wyspę" w ramach "Włóczykijki", a nie kupiłam!
Czy książka powinna krążyć dalej - owszem, myślę, że znajdą się osoby, które lubią tego typu literaturę i przeczytają ją z przyjemnością, a także odkryją o co właściwie w tej książce chodzi!

czwartek, 21 kwietnia 2011

Katharsis Futurum - recenzja

Katharsis futurum - Patryk Omen.
Książka przeczytana dzięki "Włóczykijce" i wydawnictwu Novae Res.
Z notki na okładce:
"Przestępczość w Unii Europejskiej osiągnęła tak wysoki poziom, iż Parlament Europejski w roku 2029 wprowadził dyrektywę 01/CR znoszącą pojęcie przestępstwa ściganego z urzędu. Od tego momentu, aby zostało wszczęte postępowanie, ofiara lub jego świadkowie muszą zgłosić zawiadomienie osobiście. Ofiarom śmiertelnym pozostawiono jednak furtkę dającą możliwość pośmiertnego zgłoszenia zawiadomienia: za pomocą napisu ?CRH? (Crime & Help) lub znacznika (elektroniczne urządzenia zapisujące takie prośby). W roku 2030 powołany zostaje do życia specjalny pion policji, którego zadaniem jest odnajdywanie takich właśnie zawiadomień w Polsce pion ten nosi nazwę Sekcja Rozpoznania. Bez odnalezienia zawiadomienia przez funkcjonariuszy Sekcji R, sprawa nie może być przekazana śledczym do dalszego rozpatrzenia nawet mimo ewidentnych znamion morderstwa..."

I cóż mamy 20 lat później? Przestępczość szaleje, Sekcja Rozpoznania działa bez przekonania, bo po co ścigać przestępców, dokładać sobie pracy? Wśród nich jedyny starający się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej, Kamil Koc, ambitny, dokładny, drobiazgowy, jednak i on zbacza ze ścieżki uczciwości, za przykładem przestępcy sam dokonuje przestępstwa. Czy zostanie złapany? Tego dowiecie się z książki. Jakie są moje odczucia po przeczytaniu książki? Przede wszystkim przerażenie - język jakim operują bohaterowie, jest dla mnie bardzo rażący, jestem w końcu z tego pokolenia, dla którego słowa stosowane obecnie jako "przerywniki" są tym czym tak naprawdę są - przekleństwami i niełatwo było mi się do nich przyzwyczaić. Ale nie to było najgorsze, najgorszy był dla mnie obraz społeczeństwa w którym nastąpił całkowity zanik uczuć wyższych - przyjaźń, miłość, koleżeństwo nawet - są całkowicie nieobecne! Mam nadzieję, że jednak świat nie pójdzie w tym kierunku, a jeśli nawet, to ja nie doczekam tej chwili, w końcu do roku 2050 mamy jeszcze trochę czasu! Nie powiem, że książka mi się nie podobała, cieszę się, że ją przeczytałam, warto poznawać różne widzenia świata. Co czeka świat? Jacy będziemy? Podobał mi się świat w którym nie potrzeba kluczy, bo zamki otwierają się na odcisk kciuka i tylko uprawnieni mogą je otworzyć - złodzieje nie mają łatwo, samochody mają autopiloty, więc można sobie jechać i czytać albo robótkować ;-) Generalnie - książkę polecam!