Jak najskuteczniej odegrać się na wiarołomnym mężu i poprawić sobie humor? Marta postanawia napisać scenariusz filmowy. Jego ekranizacja byłaby najsłodszą zemstą.
Autorka udowadnia, że w każdym wieku można zacząć życie od nowa i nie jest do tego potrzebny żaden mężczyzna. Czasem wystarczy determinacja i… poczucie humoru.
Ta skrząca się błyskotliwym dowcipem powieść została wyróżniona w konkursie literackim Wydawnictwa "Nasza Księgarnia".
Marta –
wzorowa żona, matka, babcia i pracownica, która swoje życie całkowicie
podporządkowała innym, pewnego dnia na ulicy spotyka swojego męża w niebudzącej
wątpliwości sytuacji z młodą, szczuplutką osóbką. W pierwszej chwili Marta
przeżywa szok, trudno jej pogodzić się ze zdradą męża, ale po zastanowieniu,
dochodzi do wniosku, że właściwie małżeństwo jej nie jest tak wzorowe, jak jej
się dotychczas wydawało – to znaczy ona jest żoną wspaniałą, mąż ma zapewniony
full serwis – ugotowane, poprane, poprasowane, posprzątane, przychodzi do domu
i po obiadku zapada w fotel przed telewizorem (chyba, że wraca późno, albo i
nie wraca – spędzając czas „na Konferencji”), natomiast ona zapracowana,
spełniająca wszelkie oczekiwania innych – czyli męża, córki żądającej wciąż pomocy
w opiece nad wnukiem, szefa stale zlecającego jej najważniejsze i najpilniejsze
zadania – przecież nikt nie zrobi tego tak dobrze jak ty – nie ma chwili czasu
dla siebie. Po przemyśleniu zaistniałej
sytuacji Marta stwierdza, że należy wreszcie zmienić swoje życie. Zaczyna od
spakowania męża i wystawienia go za drzwi (mieszkanie na szczęście należy do
niej), a potem zaczyna żyć dla siebie i spełniać swoje marzenia. Powoli uczy
się asertywności, stawiania swoich spraw na pierwszym miejscu, a ponieważ mąż
wciąż powtarzał jej, że powinna pisać scenariusze, zamiast wymyślać głupoty,
napisała scenariusz, scenariusz ze swojego życia z Bogusiem, który okazał się tak
dobry, że na jego podstawie powstał film. Super zemsta na wiarołomnym małżonku,
prawda? Książka jest napisana lekko, z kapitalnym poczuciem humoru, przeczytałam
ją z prawdziwą przyjemnością i Wam także polecam. Książka została wydana przez wydawnictwo
Nasza Księgarnia, w mojej ulubionej serii „Babie lato”, a przeczytałam ją dzięki
uprzejmości autorki – Aniu dziękuję bardzo i niecierpliwie czekam na następną!
Powiem szczerze,
że po przeczytaniu książki zastanowiłam się nad swoim życiem, może nie jest ze
mną aż tak źle jak z Martą, mam jakiś margines swojego życia, swoich spraw
(kocham internet bo to dzięki niemu!!!), ale dzisiaj przyłapałam się na tym, że
gdy syn zrzucił kwiatek i zasypał korytarz ziemią, to on zakomunikował, że
kwiatek spadł i usiadł w fotelu, a ja złapałam za zmiotkę…. Ale po chwili
ogarnęłam się i oddałam sprzęt jemu, a ja usiadłam w fotelu! I za to też
dziękuję Ci Aniu!
budujące! :-)
OdpowiedzUsuńBosz! Co ja narobiłam!!! ;)
OdpowiedzUsuńI tak trzymać! Poproś ich też czasem o herbatę i nie zrywaj się przynieść ją z kuchni.
OdpowiedzUsuńCzy nie uważasz, że to my same narzucamy sobie taki kierat, którego i koń by nie pociągnął? Wychodząc za mąż uważamy, ze nikt inny tylko my zrobimy wszystko lepiej, i chociaż On chce pomóc, to my w końcu poprawiamy wszystko to co zrobił zniechęcając go na długie lata? Nie chcemy uwierzyć, że On coś potrafi? Nie mamy czasu na pobycie u fryzjera, zrobienie manicure i pedicure, posiedzenie choć chwilkę, a przysłowiową herbatę robimy w biegu dla wszystkich? Wiem, doświadczyłam, dlatego jestem mężatką po raz drugi, wyciągnęłam wnioski, i przestałam być legalną blondynką usługującą wszystkim. Zrozumiałam, że robienie wszystkim dobrze wychodził dla mnie źle, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńj