czwartek, 8 września 2011

Grzyby!

Wybrałam się dzisiaj na działkę na grzyby, co prawda zapowiadali deszcz, ale liczyłam na to, że nie będzie lało bez przerwy i coś uda się nazbierać.W razie czego miałam plan awaryjny, czyli zapasową książkę, zakopanie się pod kocykiem i lekturę. Co prawda słyszałam, że grzybów nie ma, ale ponieważ na bazarku było ostatnio dużo kurek, więc uznałam, że w najgorszym razie nazbieram kurek na sobotnią jajecznicę!
Jak wychodziłam z domu to nie padało, ale jak wysiadłam z autobusu i weszłam do lasu, to już niestety było nieco gorzej - padał sobie drobny deszczyk, na szczęście zabrałam ze sobą kalosze i przeciwdeszczową kurtkę, więc się w nie ubrałam i ruszyłam w las. Znalazłam kilka kurek i szłam sobie powolutku, nagle zobaczyłam:

Czerwonego koźlaczka, czyli to co kocham najbardziej! Trochę co prawda był nadgryziony przez ślimaki, ale i tak absolutnie piękny! Potem jeszcze takie oto prawdziwki mi się trafiły:


Cudne! Największą frajdą w zbieraniu grzybów jest właśnie ten widok - taki przystojniak w kapeluszu, stojący sobie w mchu, piękny i dumny, aż szkoda go zrywać. No ale taki widok, też jest niezły:


Ładny efekt tych kilku godzin, prawda? Pogoda co prawda mnie nie rozpieszczała, padało przez dwie godziny, potem na godzinkę wyszło słoneczko, zaczęłam już co nieco wysychać, po czym zrobiło się ciemno i lunęło tak, że w 5 minut przemokłam do samego dna, więc nie miałam innego wyjścia, niż truchcikiem pobiec do domu i się przebrać. Na szczęście później znowu na chwilę deszcz się uspokoił, więc jeszcze trochę wyskoczyłam i upolowałam trochę podgrzybków. Teraz w całym domu pachnie grzybami, które mój wspaniały mąż pokroił i ułożył na suszarce, a ja snuję plany na następny tydzień, ma być lepsza pogoda, więc na pewno się wybiorę, może młody ze mną pojedzie? A może pojadę już w środę o 15, to będę miała ze 3 godzinki czasu zanim zapadnie mrok, no i calutki czwartek, bo powrotny autobus mam o 18.25! Zdecydowanie wolę jechać na grzyby w tygodniu niż w weekend, bo jest mniej ludzi, a w weekend, zwłaszcza kiedy ludzie się zwiedzą, że są grzyby, to tłumy w lesie jak na Marszałkowskiej. Wielki ten nasz las nie jest, więc robi się nieco za ciasno, a ja zdecydowanie wolę, kiedy w lesie jest pusto, cicho i spokojnie! No i rzecz jasna, kiedy świeci słoneczko, pachnie żywica, mogłabym tak chodzić i chodzić bez końca, zmęczenie czuję dopiero kiedy wrócę do domu. Ach jak ja kocham zbierać grzyby, co tam deszcz, szkoda tylko, że nie można ich zbierać cały rok!

6 komentarzy:

  1. Jakie boskie. Muszę sprawdzić czy u nas są. Uwielbiam chodzić na grzyby. Z tym że my musimy podjechać ok. 18 km.

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne grzyby:) Ja nie znam się na zbieraniu, ale moje babcie nieustannie ciągną mnie do lasu w poszukiwaniu tych cudeniek. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, piękny zbiór Dorotko :)
    Teraz jesiennie się zrobiło, wiec pewnie matka natura sypnie grzybami w lasach ;)
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ankaskakanka - ja też uwielbiam zbierać grzyby, szkoda, że sezon trwa tak krótko! Ja z domu na działkę, gdzie wybieram się na grzybobranie mam 32 km! Czekam na Twoją relację!
    Patka - może warto dać babciom wyciągnąć się na grzybobranie i złapać bakcyla - to naprawdę duża frajda!
    Iv - mam nadzieję, że sypnie i jeszcze sobie poszaleję w lesie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dorota:) Piękne zdjęcia, piękne grzyby:))) Chodzić po lesie? Nie, zdecydowanie wolę ogród:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo piękne i fotogeniczne te grzyby, szkoda by mi było je zerwać, niechby sobie dalej rosły i ozdabiały las, ale wiem, wiem...

    OdpowiedzUsuń