sobota, 1 października 2011

Jesień i wieczór autorski Kasi Michalak!

Wiem, wiem, blog chwastami mi zarasta, ale pogoda ostatnio taka, że nie mogę w domu wysiedzieć i jeżdżę wciąż na działkę i na grzyby rzecz jasna, amoku dostałam absolutnego i zaległości na wszystkich frontach mam coraz większe, ale zakładam, że różne prace domowe itp mogą poczekać, będę je odrabiać jak nastaną jesienne pluchy, a teraz korzystam z pięknej jesieni. W zeszłym tygodniu byłam na działce 2 dni, w ostatnim trzy, wracałam w czwartek, miałam tylko problem, bo autobus powrotny mam albo o 12.24 (strasznie wcześnie, szkoda dnia), albo o 18.24 i tym wracam zazwyczaj, ale w ten czwartek było coś, z czego absolutnie nie mogłam zrezygnować:


Miałam więc spory problem, na szczęście moi ulubieni sąsiedzi też wracali do domu i wyruszali ok. 16.00, więc zabrałam się z nimi, nawet zostałam odstawiona pod sam dom, dzięki czemu dotarłam już kilka minut po 17, akurat zdążyłam zostawić bagaż, przebrać się i złapać "Poczekajkę"( niestety jedyną książkę Pani Kasi, którą mam akurat w domu, reszta wywędrowała w świat) i dojechałam punktualnie na spotkanie. Bardzo cieszę się, że mogłam tam być, bo Pani Kasia nie przewiduje w najbliższym czasie takich spotkań, więc następna okazja aby ją zobaczyć w realu będzie dopiero na Warszawskich Targach Książki, w maju. Było bardzo miło, Pani Kasia jest taka jak jej książki -przesympatyczna i ciepła, opowiadałam nam o sobie, o Poziomce, o pracy w Zoo - przygody, które przeżywała w "Poczekajce" Patrycja to autentyczne wydarzenia, które w trakcie pracy w Płockim Zoo spotkały Panią Kasię. Bardzo się cieszę, że mogłam tam być, żałuję tylko, że nie zabrałam aparatu fotograficznego, bo miałam tylko padającą komórkę, więc mogłam zrobić tylko jedno zdjęcie:

Wracając do grzybów, to uzbierałam już sporo i mam kilka słoików suszonych, zazwyczaj robiłam duszone i zamrażałam, ale w tym roku jakoś wolę suszone, może dlatego, że nie bardzo mam miejsce w zamrażarce? Oprócz grzybów (zdjęć brak, bo żadnych tak pięknych ja te w poprzednim poście nie było) ostatnio w lesie spotkałam kilka takich sympatycznych stworzonek:


Chyba też łapią ostatnie promienie słońca? Jednego nawet o mały włos nie rozjechałam rowerem, którym wyprawiam się na grzyby w odleglejsze rejony, na szczęście obydwoje mieliśmy refleks i biedak uszedł z życiem!
Ostatnio bardzo podniósł się poziom wód gruntowych w okolicy mojej działki, co prawda woda z mojej piwnicy wreszcie zniknęła (chociaż była tam całą i zimę i większą część lata), ale w lesie, tam, gdzie dotychczas był teren podmokły, teraz są paskudne, cuchnące bajora:

W przyszłym tygodniu też planuję pojechać na działkę, tym razem zapewne wyruszę w środę i wrócę w czwartek, pewnie to już będzie ostatni raz, bo ileż może trwać ta piękna pogoda? Wkrótce zapewne będzie lało i wiało i jakoś trzeba będzie przetrwać te paskudne miesiące, byle do wiosny!

2 komentarze:

  1. Korzystaj ze słonecznej pogody i pokaż zdjęcia z działki. Co to za węże. Ja na szczęście tutaj nie spotykam, choć pewnie gdzieś żyją. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ankaskakanka - to zaskrońce, ciekawe, że wcześniej ich nie spotykałam, a teraz kilka! Z pogody rzecz jasna korzystam, szkoda, że to już zapewne ostatnie takie chwile i czeka nas pół roku zimna.Brrrr!

    OdpowiedzUsuń