poniedziałek, 9 maja 2011

"Wyspa" - recenzja


"Wyspa" Eustachy Rylski, książka przeczytana dzięki akcji "Włóczykijka" i wydawnictwu "Świat książki".

Z notki o książce:
"Nic i nikt nie jest tutaj sobą" - pisze Rylski w jednym z opowiadań, ale to zdanie mogłoby się znaleźć w każdej z czterech zawartych w tomie współcześnie rozgrywających się opowieści.
Nie jest sobą Monika, prowincjonalna gąska i ofiara wakacyjnego romansu, która mimo rozczarowania partnerem, szantażowanym przez gang narkotykowy, próbuje mu pomóc, wywożąc go nad morze, gdzie się poznali. I nie jest już tym samym miejscem opustoszałe po sezonie uzdrowisko ("Jak granit"). Nie jest sobą "stary, niedołężny i chory" pisarz-emigrant, osaczony przez niechciane wspomnienia z Polski, tak jak jego luksusowa willa w Bretanii nie okazuje się bezpieczną przystanią na schyłek życia ("Dworski zapach"). Nie jest sobą Konstanty - ekscentryczny ksiądz i playboy, osiadły na wyspie niedaleko Afryki, dowiadujący się, że kościół chce wykluczyć go ze stanu duchownego ("Wyspa"). Dziwnie zachowuje się też wczasowicz, spędzający czas z tajemniczą "Dziewczynką z hotelu Excelsior" w jedynym nienowym tekście wśród premierowych.
Lecz nie trzymająca w niepewności fabuła, ale relacje międzyludzkie są tu najważniejsze. Zaskakujące, ostre, bolesne, nieprzewidywalne jak człowiecza natura, układają się w sugestywne psychodramy. Rylski, jak żaden inny z naszych pisarzy, potrafi uchwycić rozziew między tym, co robimy, myślimy i mówimy, i złapać "ton, którym się nie mówi tego, co się powinno powiedzieć".

Mnie się książka zdecydowanie nie podobała, ciężka, ponura, działała na mnie jak najlepszy środek usypiający i szczerze mówiąc, gdybym miała ją przeczytać bez "Włóczykijkowego" zobowiązania, to raczej odłożyłabym ją na półkę, co prawda staram się kończyć książki które zaczęłam czytać, ale czasem szkoda czasu na czytanie czegoś, co aż tak bardzo męczy.
Dla mnie za dużo słów - słownictwo ma pan Rylski niewątpliwie bogate, urozmaicone - a za mało treści, zdecydowanie wolę inne książki, lżejsze, w których się coś dzieje, pogodne, takie na poprawę humoru, codzienne życie niesie wystarczająco dużo problemów, aby dokładać sobie problemy wymyślonych postaci. Zdecydowanie nie sięgnę po inne książki pana Rylskiego, cieszę się, że przeczytałam "Wyspę" w ramach "Włóczykijki", a nie kupiłam!
Czy książka powinna krążyć dalej - owszem, myślę, że znajdą się osoby, które lubią tego typu literaturę i przeczytają ją z przyjemnością, a także odkryją o co właściwie w tej książce chodzi!

1 komentarz:

  1. Więc moje przeczucia się sprawdziły, lubię takie szczere opinie

    OdpowiedzUsuń